Dopóki nuda nas nie rozłączy



Możesz być najpiękniejszą kobietą na świece. Możesz mieć figurę supermodelki i dyplom Harvardu. Możesz być duszą towarzystwa, mieć niesamowite hobby i własną winnicę w Prowansji. Możesz być świetną kochanką, najlepszą przyjaciółką i idealnym kumplem od meczy i konsoli. 



Ale i tak się znudzisz. 



Nie wierzysz? Angelina Jolie i Monica Bellucci też zostały zdradzone.



Twój wygląd, osobowość i zasób portfela mają znaczenie tylko przez chwilę. 


Dłuższą lub krótszą. Z czasem nawet najatrakcyjniejszy partner staje się dla nas przezroczysty.





Jak wyglądałby nasz związek, gdybyśmy włożyli w niego dokładnie tyle samo pasji i wysiłku, ile poświęcilibyśmy nowemu partnerowi?






Wstajesz rano i wcale nie jesteś wściekła na budzik i pogodę. Ubierasz się dla Niego nawet wtedy, gdy tego dnia się nie spotykacie. Każdy sukces cieszy bardziej, bo wiesz że również On trzymał za Ciebie kciuki i będzie z Ciebie dumny. Porażka boli trochę mniej - to kolejny pretekst by znaleźć się w Jego ramionach. Cały czas tęsknisz za nim, ale ta tęsknota dodaje Ci skrzydeł. Robisz proste, codzienne rzeczy z uśmiechem. Żyjesz spokojniej, radośniej. Ciągle zastanawiasz się, jak sprawić mu przyjemność, zawsze masz powód żeby do niego zadzwonić. I żeby go dotknąć, albo chociaż bezkarnie się pogapić.

Jesteś zakochana. 


A raczej byłaś. Dawno temu. Teraz już nie masz czasu na „takie rzeczy”. Twój facet nie jest już dla Ciebie wyzwaniem, ot - jest sobie. I z narastającym przerażeniem odkrywasz, że i Ty znudziłaś się jemu. Zanim stwierdzisz, ze już za późno i że nie warto, przypomnij sobie jacy byliście zanim porwała Was rzeczywistość. A potem spróbuj to odzyskać. 





Kontakt fizyczny. 

Wszystkich wzruszają zdjęcia staruszków trzymających się za ręce. Wiecie dlaczego? Bo to się praktycznie nie zdarza. Im dłużej jesteśmy razem, tym mniejszą mamy potrzebę spontanicznego kontaktu fizycznego. Przestajemy trzymać się za ręce, przytulać na przystanku i całować namiętnie na przywitanie. Często myślimy, że to jest dziecinne i niepraktyczne. A może warto spróbować podtrzymać te proste gesty? 



Wygląd zewnętrzny. 

Pamiętasz jak długo wybierałaś sukienkę na pierwszą randkę? Pamiętasz jak pieczołowicie układałeś włosy i prasowałeś koszulę? Teraz pewnie zrzucasz szpilki, kiedy tylko przekroczysz próg domu, wskakujesz w ulubiony dres i związujesz włosy. Paradujesz w poprzecieranych bokserkach i melancholijnie drapiesz się po wydatnym brzuchu. 

Już nie ubieramy się dla swojego partnera. Robimy to dla szefa, klientów, koleżanek, teściowej. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo zgrywali uduchowionych intelektualistów, choćbyśmy nie wiem jak podkreślali istotę przyjaźni i pokrewieństwa dusz, jesteśmy przyciągani wyglądem zewnętrznym ludzi i na tej podstawie ich oceniamy i klasyfikujemy. To może się wydawać płytkie i prymitywne, ale nic na to nie poradzimy. Nawet największa miłość nie jest w stanie upośledzić komuś wzroku na całe życie. 

Dla dobra swojego związku, powinniśmy się sobie podobać. Dbać o siebie. Ubrać czasem coś niewygodnego i seksownego, zainwestować w dobrego fryzjera i dbać o swoją dietę i kondycję fizyczną. Niezależnie od wieku.


Zainteresowanie. 

Coraz mniej rozmawiamy o sobie - o swoich marzeniach, planach, zainteresowaniach. Może dlatego że mamy ich coraz mniej, bo kurczy nam się czas? To bardzo źle, gdy przestajesz mieć hobby i od lat nie spotyka Cię nic nowego. Więc trzeba powiedzieć sobie prawdę - skoro jesteś nudną, kanapową karykaturą samego siebie, jakim cudem ktoś może Cię uznać za interesującego? Jakim cudem ktoś ma Cię kochać, skoro Ty dawno to sobie darowałeś? Zainwestuj w swój rozwój, spędzaj ZE SOBĄ czas, zaskocz sam siebie. Wszyscy uwielbiamy kreatywnych i aktywnych ludzi.  


Randki. 

Niektórzy zarzucają koncepcję randek już na etapie „związku na poważnie”. Po zamieszkaniu razem, po ślubie i dzieciach może być tylko gorzej. Nigdy nie mamy czasu, nastroju, pieniędzy i pomysłu. Mamy wymówki, złe samopoczucie, kredyty i wrzeszczące dzieci. 

Coraz bardziej zapadamy w się w związkową szarość. Szarość, którą tak naprawdę mogłaby rozjaśnić byle pizza przy rachitycznej świecy i lampce taniego wina.  

Bo czasem niewiele trzeba. Ludzie zakochują się w sobie na studiach, patrzą sobie w oczy przy paprykarzu szczecińskim. Ich pałacem jest akademik, a limuzyną - nocny autobus. Bo chodzi o to, żeby tylko być razem. Poza codziennością, a raczej - wbrew codzienności.


Rozmowa. 

Z czasem przestajemy rozmawiać - rzucamy komunikaty i polecenia. Zarzucamy się bezpłciowymi faktami, listami zakupów, cytujemy nauczycieli naszych dzieci i żarciki naszych szefów. Czy naprawdę nie mamy już sobie nic do powiedzenia? 

Może warto czasem wyłączyć telefony i komputery, wyłączyć przymus zamartwiania się o wszystkich i wszystko i po prostu pogadać? Albo chociaż pomilczeć razem.


Spontaniczność. 

Tracimy miłosną spostrzegawczość. Przestajemy czytać między wierszami, domyślać się, wychodzić naprzeciw, spełniać ciche marzenia. Przestajemy kupować sobie drobne prezenty, gotować ulubione potrawy, przygotowywać aromatyczną kąpiel. To są proste gesty, niektóre nic nas nie kosztują. A jednak nas na to nie stać.



Miłość to najcenniejsza rzecz, o jaką warto walczyć. Dla której warto tracić czas, pieniądze i zdrowy rozsądek.  


Czy nie byłoby wspaniale kochać się do końca życia?
 






źródła zdjęć: 1,2




  
 

1 komentarz:

  1. Zastanawiam się czy piszesz o tym, bo się znudziłaś, czy bo stosujesz to i działa?

    OdpowiedzUsuń