W pokoju panował półmrok. Dziewczynka leżała zwinięta na łóżku. Kilka godzin wcześniej lekarz powiedział jej, że może mieć chłoniaka. Wiedziała, co to oznacza. Ale nie wiedziała, że czasem wystarczy jedno zdanie, żeby dorosnąć.
Sparaliżowana nagłą świadomością własnej śmiertelności, nie myślała o niesprawiedliwości świata, o nadziei, czy o strachu przed bólem.
Myślała o przyszłości, której nie dane jej było oglądać, o
prostych ludzkich marzeniach, które nie mogły się spełnić. O
zbyt krótkiej przeszłości i głupocie codziennych problemów. O
słowach, których nigdy nie usłyszy, myślach których nie wypowie.
Ludziach, których zostawi i tych, których nigdy nie spotka.
Zamknęła oczy, poczuła
wzbierające pod powiekami łzy. To bez sensu. Jej życie było bez
sensu. Pojawiła się i przeminęła. Nie zostawiła po sobie żadnego
śladu, żadnej zmarszczki na bezkresnej tafli wszechświata.
Nikt
nie będzie wypatrywał blasku jej gwiazdy. Szybko zgaśnie tęsknota,
zbledną zdjęcia i wspomnienia.
I właśnie wtedy, w
ciemnym pokoju, balansując na granicy życia, poprosiła tylko o
dwie rzeczy.
By dane jej było trzymać w ramionach własne dziecko i
własną książkę.
Lekarz pomylił się.
Zdążyłam.
Od ponad 6 lat,
codziennie trzymam w ramionach swojego Syna. Nigdy nie tracę
możliwości, by powiedzieć mu, jak bardzo go kocham, jak bardzo o
nim marzyłam i jak długo na niego czekałam.
I od kilku lat dojrzewam
do drugiego marzenia. Żyję z pisania.
Od prawie dwóch lat piszę tak, jak
chcę – na tym i poprzednim blogu. Piszę po kawałku, gimnastykuję język,
uczę się pisać równie szybko jak myślę i myśleć równie
szybko jak odczuwam. Piszę o rzeczach wielkich i całkiem małych. O
tych, które mają znaczenie i o tych, o których za 50 lat nikt już
nie będzie pamiętał.
Piszę z miłości i o miłości.
To mój kawałek
internetu i swoisty testament. Bo od kiedy wiem, że jestem
śmiertelna, zostawiam ślady.
Dziękuję, że jesteście ze mną. Bo każdy wyraz i każde
zdanie mające moc dotykania ludzkich dusz, przybliżają mnie do
celu.
To więcej, niż mogła sobie wymarzyć 12-letnia dziewczynka
leżąca w ciemnym pokoju w najmroczniejszy dzień swojego życia.
Dziękuję , że piszesz.
OdpowiedzUsuńI dziękuję, że tym też się podzieliłaś
Stella!
OdpowiedzUsuńWzruszyłaś mnie...
Nic więcej nie powiem...
Pisz, pisz dalej dziewczyno!
Pozdrawiam
Magdalena