Jestem sentymentalna. I nawet nie
próbuję z tym walczyć. Cecha ta przeszkadza mi tylko w jednej sytuacji - utrudnia
przeprowadzki. Przeklinam ją za każdym razem, gdy taszczę po schodach swoje
pudło z pamiątkami.
Zaczęło się niewinnie. Mama podarowała
mi identyfikator, który miałam na rączce po porodzie i listy, które pisał do
szpitala mój Tata. Powiem Wam tylko tyle - ŻADEN pisarz, aktor czy Sobieski nie
napisał równie pięknych listów miłosnych. Zawsze, gdy jest mi ciężko, czytam
je, by przypomnieć sobie jak bardzo ktoś na mnie czekał i jak bardzo byłam
kochana. Tak właśnie narodziła się moja kolekcja wspomnień - najpierw
wystarczała teczka, potem pudełko po butach, teraz - olbrzymie, prawie 10-kilowe
pudło.
Gdy biegniemy zbyt szybko, gdy chaos bodźców nie pozwala usłyszeć własnego głosu, gubimy swoją duszę. Zapominamy, kim jesteśmy i kim chcieliśmy się stać, kiedy jeszcze nie ograniczał nas czas i wiedza o świecie.
Warto jest znaleźć kotwicę, by nie stać
się karykaturą samego siebie. Moją kotwicą są miejsca, które pamiętają echa dziecięcych marzeń, ludzie którzy znają mnie od zawsze i skrawki dawnych
dni - zeszyty, zdjęcia, rysunki i zasuszone kwiaty.
Kiedy otwieram pudło i kartka po
kartce, przedmiot po przedmiocie chwytam w dłonie najważniejsze chwile
ostatnich 20 lat mojego życia, na nowo staję się sobą, więcej rozumiem, odnajduję
dawno zagubione cele. Moje stare wypracowania i zeszyty z wierszami przypominają
mi, że zawsze chciałam pisać. Że zawsze MUSIAŁAM pisać.
Są tutaj ślady najważniejszych
przyjaźni w moim życiu: bilety do kina, wianek z koniczyny, zakładka do
książki. Symbole miłości - tych jedynych, tych na zawsze, tych prawdziwych:
zasuszone róże, kasety magnetofonowe i pierwsze skarpetki mojego Synka. Stare klucze,
listy i drobiazgi - rzeczy pozbawione wartości, a jednak bezcenne.
Żyjemy w dwóch rzeczywistościach -
częściowo w realnym, częściowo w cyfrowym świecie. Im bardziej jesteśmy
cyfrowi, tym mniej żyjemy naprawdę. Zamiast podziwiać widoki, robimy im
zdjęcia. By potem zgrać je na komputer i nie zobaczyć już nigdy, ani razu.
Częściej
rozmawiamy na chacie, niż twarzą w twarz. Kreujemy swój lepszy, atrakcyjniejszy
wizerunek - w sieci jesteśmy piękniejsi, mądrzejsi, szczęśliwsi.
Coraz więcej śladów zostawiamy w internecie. Coraz mniej na piasku i w ludzkich sercach.
A ja zostawiam sobie „analogowe pamiątki”.
Przepisuję na papier smsy, wywołuję zdjęcia, drukuję e-maile. Wierzę, że
zamiast dotykać ekranów, warto dotykać liści, śniegu, szorstkich kart starych książek
i włosów ukochanej osoby.
Zdjęcie na górze: Mój
Tata miał ok. 10-12 lat kiedy upaćkał sobie dłonie w cemencie i
zostawił te ślady. Zawsze wiedziałam, że kiedy urodzę własne dziecko, muszę mieć takie zdjęcie.
piękny.
OdpowiedzUsuń